Podsumowanie sezonu 2013/2014

Podsumowanie sezonu 2013/2014

Sezon 2013/2014 już dawno za nami, właściwie stoimy już progu nowego sezonu, ale może warto po raz ostatni podsumować miniony sezon.

Garść statystyk

Rozegraliśmy 27 spotkań, z których wygraliśmy 20, 5 przegraliśmy i 2 zremisowaliśmy. Strzeliliśmy 286 bramek, tracąc 145 i skończyliśmy sezon z ogólnym bilansem bramkowym +141. Niestety po zmianie serwisu Playarena zniknęły wszystkie statystyki, więc nie podamy kto zdobył najwięcej bramek i kto był najczęściej wybierany zawodnikiem meczu.

Miłe złego początki

Runda jesienna wcale nie zapowiadała katastrofy jaka miała nadejść w ostatnich dwóch miesiącach sezonu. Po pamiętnych półfinałach w Chorzowie w naszym składzie nie zaszła żadna zmiana i przystąpiliśmy do nowych rozgrywek w starym zestawieniu, który był o mały włos od wywalczenia awansu na turniej finałowy. Początek w naszym wykonaniu był naprawdę niesamowity. Wygrywaliśmy z każdym jak chcieliśmy i ile chcieliśmy. Pierwsze 6 spotkań to 6 zwycięstw, a nasz bilans bramkowy to 76- 19. Takiego piorunującego startu w naszej historii jeszcze nie mieliśmy.

Najlepszy mecz

Jednak prawdziwy sprawdzian miał dopiero nadejść. 20 października przyszło nam się zmierzyć z obecnym mistrzem miasta i finalistą Mistrzostw Polski, który w swoim składzie miał reprezentanta Polski. Rozegraliśmy nasz chyba najlepszy w historii mecz pod względem piłkarskim, będąc lepszymi od FC Rozbark pod każdym względem, ostatecznie wygrywając 6:4. Kosmiczny mecz rozegrał Mateusz Suda, który zdobył 4 bramki. Ta sztuka udała się wcześniej tylko Dawidowi Kowalskiemu, w pamiętnym meczu wygranym przez naszą drużynę 5:4. Była to pierwsza porażka Rozbarku na boisku w meczu ligowym od prawie dwóch lat. Jak się okazało w lidze więcej punktów już nie stracili.

Początek końca „wielkiej formy”

Niestety wszystko ma swój koniec. Nasza passa zwycięstw zakończyła się na meczu z Trawczynczynem, który ograł nas 10:5. Jednak udało nam się podnieść po tej porażce i przed końcem rundy wygraliśmy jeszcze 4 spotkania ligwe, a także wyszliśmy z grupy w Pucharze Bytomia z pierwszego miejsca.

Niemrawy początek wiosny

Na boisko wróciliśmy stosunkowo wcześnie, bo już na początku lutego i ogrywaliśmy zespoły z dołu tabeli Alkoterapie, Raste, KS Bytom, a następnie zremisowaliśmy ze Złotymi Nogami, które były wówczas w czubie tabeli. Żeby wrócić do formy znów wróciliśmy do gry ze słabszymi drużynami, wróciły zwycięstwa, ale nasza gra pozostawiała wiele do życzenia.

Niewinny turniej przyczyną wielkich porażek?

Pod koniec kwietnia wzięliśmy udział w turnieju organizowanym przez Supportusa. Do turnieju zgłosiły się drużyny głownie z niższych lig Playarena w Bytomiu, dlatego nie mieliśmy większych problemów z wygraniem tego turnieju, ale zaczęliśmy mieć poważnie problemy z wygrywaniem w lidze. Być może wpływ na to miało boisko ma którym był rozgrywany turniej, było znacznie większe niż orlik na którym zazwyczaj rozgrywaliśmy nasze mecze ligowe.

Najgorsze dwa miesiące w historii klubu

Wszystko zaczęło się od meczu z Walhallą. Remis 2:2 w dramatycznych okolicznościach, a wyrównującą bramkę tracimy w końcówce po ogromnym zamieszaniu w naszym polu karnym i w dodatku tracimy Maćka Biskupa i Sylwka Sowę z powodu kontuzji. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść. O ile stratę punktów w meczu z Walhallą można było przewidzieć, o tyle porażkę z Mon Equipe już nie. Po kontuzji oka w meczu z Walhalla Biskup już do nas nie wrócił, a w jego miejsce sprowadziliśmy Tytusa Malicha. Zadebiutował w meczu z Silesią Bolko i na dzień dobry przepuścił strzał naszego byłego zawodnika i prezesa Michała Rosołka. Na szczęście szybko wszystko wróciło do normy i wysoko Bolków pokonaliśmy. Potem przyszedł czas na rewanż za finał pucharu Bytomia z zeszłego sezonu. Tym razem nie mieliśmy nic do powiedzenia w starciu z KSRG i przegraliśmy najwyżej w historii w meczu ligowym w Bytomiu 6:15, tracąc punkty ligowe i jednocześnie odpadając z pucharu w ćwierćfinale. Właściwie nie liczyliśmy się już w walce o mistrzostwo, odpadliśmy z pucharu, więc sezon należało spokojnie dograć i jak najlepiej przygotować się do nadchodzących półfinałów w Legnicy

Legnica- jak najszybciej trzeba o tym zapomnieć

Należy to powiedzieć wprost- był to nasz najgorszy występ na półfinałach w historii. Ciężko wywalczony awans, na który pracowaliśmy przez cały sezon, oddaliśmy praktycznie bez walki w jedno popołudnie. Trafiliśmy do grupy z mistrzem Jastrzębie, Sosnowca i Lublińca. W pierwszym meczu zmierzyliśmy się z tymi ostatnimi. Była to drużyna, która miałaby problemy z utrzymaniem się w naszej pierwszej lidze, jednak dla nas tego dnia był to zbyt wymagający przeciwnik. Remis 1:1 dzięki bramce bezpośrednio z rzutu rożnego w ostatniej akcji spotkania. Następnie przyszło nam się zmierzyć z zespołem zza Brynicy. Starcie miało bardzo dramatyczny przebieg, jednak ostatecznie pokonaliśmy rywala z Sosnowca 2:0. W ostatnim meczu praktycznie położyliśmy się przed najbardziej doświadczoną ekipą w naszej grupie i czekaliśmy na najniższy wymiar kary. Skończyło się „tylko” na 0:3. W równolegle rozgrywanym meczu Sosnowiec podłożył się Lublińcowi i mogliśmy wracać do domu już po fazie grupowej. Na pocieszenie pozostaje fakt, że wygraliśmy ten najważniejszy mecz w grupie, bo jak wiadomo z każdym można przegrać tylko nie z Sosnowcem.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości